* * *
I gdzie życia sens?
Sens istnienia mego?
Tak niegdyś sensownego
Czy jest dla kogo cierpieć?
Smutki parszywe znosić?
Wilgotną łzą się rosić?
Gdy O N i reszta świata
Jak umówieni bracia
Nie potrzebują mnie
Szwalnia snów
Czas ceruje nam dni
wyblakłych fantazji ściegami
na marzeń kołowrotku
los coraz cieńszą nić przędzie
Pruje się nić życia zbyt szybko
umyka sens dni między palcami
Jeszcze dwa półobroty
i ucichnie w dłoniach szelest satyny
Zdumieni w drzwiach szafy staniemy
ale dla naszych sukien
miejsca już w niej nie będzie